Niezwykle istotne jest spojrzenie na kryzys wywołany przez COVID-19 w sposób holistyczny. Przez cały okres jego trwania w większości słuchaliśmy opinii tylko jednej grupy ekspertów – epidemiologów – ignorując obawy ekonomistów, socjologów, psychologów, lekarzy (zajmujących się pozostałymi chorobami) i wszystkich innych specjalistów. Istnieje bardzo niewiele dowodów na to, że blokady, które są stosowane w większości krajów Zachodu, faktycznie działają w walce z COVID-19. Ale nawet jeśli tak się stanie, ich koszty we wszystkich innych dziedzinach życia są dramatyczne – przestrzega prezes think tanku Austrian Economic Center i Instytutu Hayeka w Wiedniu dr Barbara Kolm.
Michał Perzyński/Instytut Jagielloński: Jaką rolę powinna odgrywać Inicjatywa Trójmorza w polityce europejskiej? Jakie wspólne interesy mają zaangażowane w nią kraje, w szczególności Austria i Polska?
Dr Barbara Kolm: Współpraca w ramach Inicjatywy Trójmorza jest w gruncie rzeczy dobra, zwłaszcza z tymi krajami, które są mniej skłonne do klasycznych zasad liberalnych i prorynkowych. Uważam, że tym ważniejsze jest, aby kraje jednoczyły się w obronie tych zasad. Na przykładzie Inicjatywy Trójmorza – prowadzenie rozmów oraz wzajemna pomoc w dziedzinach takich jak energetyka i infrastruktura jest godna pochwały. Jednak mając to na uwadze, powinniśmy uważać, aby nie budować zbyt wielu warstw strukturalnych i nowych narzędzi współpracy, tworząc w ten sposób potencjalnie złożoną sieć schematów współpracy, które być może mogłyby również zostać objęte wspólnymi ramami, takimi jak Unia Europejska. W końcu to właśnie podział pracy pomógł naszym krajom rozwijać się i bogacić, więc jestem zdania, że każdy powinien zostać mistrzem w dziedzinach, w których się specjalizuje.
M.P.: Jak będą ewoluować więzi polityczne i gospodarcze między Europą a Stanami Zjednoczonymi pod rządami Joe Bidena?
B.K.: Obecne założenie urzędników Unii Europejskiej i europejskich przywódców jest takie, że stosunki ze Stanami Zjednoczonymi poprawią się natychmiast po inauguracji Joe Bidena i powrócą do poziomów sprzed prezydentury Donalda Trumpa. Z pewnością możemy spodziewać się pewnej poprawy w relacjach z Białym Domem, który reprezentowany będzie przez polityka, dla którego ważne są stosunki transatlantyckie, wysoko ceni NATO i dobrą współpracę. Mając to na uwadze, nie powinniśmy mieć jednak złudnej nadziei, że relacje te będą łatwe. Po pierwsze, Joe Biden, podobnie jak jego poprzednik, demokrata Barack Obama, miał tendencję do skupiania się bardziej na kontynencie azjatyckim i kwestiach bezpieczeństwa na tym obszarze niż na wspólnej historii z Europą. Wydaje się, że odejście od bloku wschodniego i konfliktów na Bliskim Wschodzie do sporów na Pacyfiku prawdopodobnie będzie kontynuowane – a tym samym Europa straci na znaczeniu dla Stanów Zjednoczonych. Ponadto, Joe Biden może kontynuować „jastrzębią” postawę wobec Chin, którą rozwinął Donald Trump. W szczególności w tym przypadku Europa często była o wiele bardziej przyjazna chińskiej Partii Komunistycznej, niż chciałyby tego Stany Zjednoczone. Wreszcie, jeśli chodzi o kwestie gospodarcze, zwłaszcza w odniesieniu do cyfryzacji, w Stanach Zjednoczonych panuje ponadpartyjny konsensus, że Unia Europejska nie traktuje Ameryki sprawiedliwie. Jest mało prawdopodobne, aby prezydent Joe Biden był zwolennikiem europejskich prób wprowadzenia podatków cyfrowych, które są skierowane przede wszystkim do korporacji amerykańskich. Niewiele również wskazuje na to, aby prezydent Joe Biden był zwolennikiem Unii Europejskiej, gdy ta będzie karać głównie korporacje amerykańskie w drodze procesów sądowych, tak jak to robi teraz. Tak więc, chociaż ton między obiema stronami Atlantyku z pewnością się poprawi, pozostaje kwestią otwartą, jak bardzo poprawi się on również pod względem merytorycznym.
M.P.: Jakie środki zastosować w praktyce, aby zachować odpowiednią równowagę między zdrowiem publicznym, a utrzymaniem gospodarki w dobrej kondycji podczas pandemii COVID-19?
B.K.: Niezwykle istotne jest spojrzenie na kryzys wywołany przez COVID-19 w sposób holistyczny. Przez cały okres jego trwania w większości słuchaliśmy opinii tylko jednej grupy ekspertów – epidemiologów – ignorując obawy ekonomistów, socjologów, psychologów, lekarzy (zajmujących się pozostałymi chorobami) i wszystkich innych specjalistów. Istnieje bardzo niewiele dowodów na to, że blokady, które są stosowane w większości krajów Zachodu, faktycznie działają w walce z COVID-19. Ale nawet jeśli tak się stanie, ich koszty we wszystkich innych dziedzinach życia są dramatyczne. Ogromnie trudny jest wybór pomiędzy zdrowiem a ekonomią – obie te kwestie są ważne dla dobrze funkcjonującego społeczeństwa. Szczególnie patrząc na nasze gospodarki, już teraz wyraźnie widzimy ogromne reperkusje, jakie będzie miała polityka związana z koronawirusem. Pod wieloma względami również wiele środków, które wyraźnie zaszkodziły gospodarce, okazało się całkowicie bezcelowych, jeśli chodzi o zmniejszenie liczby zakażeń koronawirusem. Badania pokazują na przykład, że zamykanie restauracji czy hoteli jest bezsensowne w walce z pandemią, ale mimo to rządy decydują się na takie kroki. Jest wiele sposobów, w jakie my – zwłaszcza jako my sami, odpowiedzialni obywatele, którzy troszczą się o innych ludzi – możemy pomóc w walce z pandemią COVID-19. A jednak ta brutalna reakcja jest całkowicie przesadzona i przez wiele dziesięcioleci całkowicie zmieni nasze życie polityczne, gospodarcze i społeczne.
M.P.: Jakie jest pani zdaniem największe wewnętrzne i zewnętrzne zagrożenie dla Unii Europejskiej?
B.K.: Największym zagrożeniem, zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym, jest ogólna tendencja – na całym świecie – do utraty wiary w siłę rynków i wolność jednostki, które przyniosły nam tak wiele dobrobytu, innowacji i wolności w ostatnich dziesięcioleciach. Po raz pierwszy od dziesięcioleci mamy na arenie światowej poważnego rywala, który nie uznaje zasad wolnego rynku. W Unii Europejskiej istnieje podobnie powszechne pojęcie zamykania się, „strategicznej autonomii”, które jest niczym innym jak innym określeniem starej merkantylistycznej koncepcji, z którą Adam Smith walczył już jakieś dwa wieki temu. Istnieje ogólne przekonanie, że rząd musi planować gospodarkę i nasze życie, podczas gdy tak naprawdę rządy mogą tylko wyznaczać nam ramy do samodzielnego planowania naszego życia. Jeśli nie zdamy sobie z tego sprawy, konsekwencje dla Europy mogą być tragiczne.
Dr Barbara Kolm jest prezes think tanku Austrian Economic Center i Instytutu Hayeka w Wiedniu, zajmującego się promowaniem austriackiej szkoły ekonomii.